Wiele lat temu spadło na nas, niczym grom z jasnego nieba – zaczęliśmy zastanawiać się nad współpracą z amerykańską marką elektroniczną. Rozważania, rozmowy i na czym się skończyło? Kupiliśmy całą markę z dobrodziejstwem inwentarza. Produkty nie były skomplikowane i raczej nie widzieliśmy wiele trudności, które mogłyby nas spotkać. Życie jednak szybko uczy optymistów, pokazując jak bardzo się mylą. Kwestie dotyczące samego obrotu towarem nie budziły większych zastrzeżeń: tu kupić, tam sprzedać. Pozostały tylko do przygotowania pewne drobnostki. I to właśnie te drobne sprawy okazały się bardziej skomplikowane niż się na pierwszy rzut oka wydawało.

Konstruowanie gwarancji nie takie proste, jak się wydaje

Pierwsze podstawowe zadanie, z jakimi przyszło nam się zmierzyć: stworzyć instrukcję, skonstruować gwarancję. Bez tego nie sposób będzie sprzedawać. Sprawa wydawała się niesamowicie prosta i niebudząca wątpliwości, a przy naszej przyjaznej klientowi polityce, stwierdziliśmy: z jednej strony instrukcja; z drugiej gwarancja. “Cóż to więc może być za problem? 15 minut i po robocie”. No i tu zaczęły się przysłowiowe schody. Przecież nigdy wcześniej nie sprzedawaliśmy fizycznie dostarczanego produktu. Takiego, który wymagałby tych właśnie formalności. Pojęcia “gwarancja” i “rękojmia” były nam oczywiście znane, ale tylko ze słyszenia.

Mieliśmy jakieś dawne wzory “warranty” z poprzedniej firmy, które tym bardziej utwierdzały nas w myśli, że nie będzie żadnego problemu, ale to były wzory amerykańskie. Po początkowym entuzjazmie, że wystarczy te kilka akapitów przetłumaczyć, pojawiły się wątpliwości: “czy aby w Polsce na pewno prawo działa w ten sam sposób?”. Zaczęło się zagłębianie w poszczególne kwestie i to 15-to minutowe zadanie zamieniło się w wielogodzinną analizę przepisów prawa.

Okazało się, że na posiadanej przez nas “warranty” zapewniano gwarancję na produkt, ale na okres 3 miesięcy.

24 miesiące gwarancji? Nie zawsze

Tu na starcie zakładaliśmy, że z tym terminem, “coś jednak może być nie tak”. Przecież w Polsce wszędzie “straszą” 24 miesięcznym okresem gwarancyjnym. Cóż, okazało się to nieprawdą. I to w dodatku nieco bardziej skomplikowaną. Otóż, w sytuacji, w której się znaleźliśmy, występowaliśmy w roli producenta, dystrybutora i sprzedawcy (nie w każdym przypadku, ale jednak). Jak się okazało, interesują nas 2 pojęcia: gwarancji i rękojmi. Oba trzeba wziąć pod uwagę, w taki sposób, aby były one spójne.

I tu warto sobie wyjaśnić owe pojęcia, określić kogo dotyczą oraz napisać o ich zastosowaniu w polskim oraz unijnym prawie posiłkując się informacjami zaczerpniętymi ze strony: uokik.gov.pl

Jeżeli chodzi o szczegółowe wyjaśnienie obowiązków i możliwości podmiotów występujących w poszczególnych funkcjach, nie zamierzam się w to zagłębiać i wyjaśniać detali oraz zależności. Na celu mam jedynie nakreślenie, od czego zacząć i na co warto zwrócić uwagę.

Po szczegółowsze informacje odsyłam do źródła:

https://prawakonsumenta.uokik.gov.pl/reklamacje/gwarancja/

Jeżeli chodzi o sprawę serwisów, badania zasadności roszczeń itd., w naszej sytuacji sprawa była dość prosta: przyjęliśmy politykę wiary w prawidłowe użytkowanie produktu, tak więc w przypadku jakichkolwiek dysfunkcji braliśmy na siebie odpowiedzialność. Produkt zaś, po prostu postanowiliśmy za każdym razem wymieniać na nowy. Tym samym nie dotknęło nas wiele problemowych kwestii w tym zakresie. Jedyną pozostałą do uregulowania rzeczą było dostosowanie się do obowiązujących okresów.

Co to jest gwarancja i kogo dotyczy?

Najbardziej podstawowym pojęciem, o którym myślimy w przypadku uszkodzenia użytkowanego przez nas produktu jest “gwarancja”. Czym ona w praktyce jest? Gwarantem może być producent, importer, dystrybutor lub sprzedawca. W praktyce gwarancja dotyczy raczej producenta lub importera. Dlaczego? Wyjaśniam poniżej.

Jak się okazuje gwarancja (zgodnie z art. 577 § 4 i 581 Kodeksu cywilnego), co prawda, w domniemaniu obowiązuje przez okres 24 miesięcy, niemniej, jedynie w przypadku jeżeli nie określono inaczej. Okres ten może być natomiast dowolny. Dłuższy lub krótszy. Zgodnie z tym okazuje się że zapis, który mieliśmy na naszej amerykańskiej gwarancji był prawidłowy. Moglibyśmy go stosować, gdyby nie dalsza zależność.

Rękojmia – co to jest i czym się różni?

Czym owa jest? W praktyce tym samym: możliwością dochodzenia swoich praw w związku z ujawniona wadą towaru, jednak skierowana tym razem w sprzedawcę. W przypadku, który rozpatrywaliśmy, nie miało to znaczenia. Różnica jest natomiast znacząca w okresie obowiązywania rękojmi. Ten bowiem, poza wyszczególnionymi wyjątkami, trwa przez 24 miesiące i nie może zostać skrócony.

Jak się to miało w naszym przypadku? Ano tak, że postanowiliśmy zastosować się do okresu obowiązywania rękojmi. Dlaczego? Sami występowaliśmy jako sprzedawcy, więc obowiązywałby nas ten niezbywalny okres. Skoro już odpowiedzialność i tak była przez nas zaakceptowana, szkoda byłoby na dokumencie dostarczanym kupującemu (oczywiście mówimy o gwarancji) przedstawiać inny – krótszy okres. Wyglądałoby to tak, jakbyśmy nie byli pewni swojego produktu i przypuszczali, że “po 3 miesiącach może się on zepsuć”. Mogłoby to skutkować niechęcią innych sprzedawców kupujących od nas towar (jako od producenta), którzy wiedzieliby, że odpowiedzialność będzie przez nas brana przez okres krótszy, niż ten który ich samych obowiązuje. Przez ten okres rozwiązywanie kwestii wadliwości towaru spoczywałaby w pełni na nich. Tego robić nie chcieliśmy.

Nieetyczne aspekty rękojmi

W trakcie wspólnej analizy z jednym ze współpracującej z nami firmy prawnikiem, pojawiła się kwestia pewnego ciekawego i dość kuszącego rozwiązania prawnego, które można było zastosować. Nie do końca etycznego i raczej dość mocno “wykorzystującego prawo na swoją korzyść”, niemniej warto i takie rozwiązania znać. Otóż, aby reklamacja wynikająca z rękojmi była skuteczna, wada produktu/towaru powinna istnieć już w momencie zakupu. Tu właśnie jest ta techniczna, choć często niezauważalna z punktu widzenia konsumenta różnica względem gwarancji producenta. Obowiązuje to przez okres 24 miesięcy, natomiast w trakcie tego okresu zmienia się obowiązek udowodnienia swojej racji między stronami sporu. W przypadku wystąpienia wady w okresie do 12 miesięcy od zakupu towaru przyjmuje się domniemanie, że wada już istniała w momencie zakupu. Po tym okresie, czyli między 12 a 24-tym miesiącem, domniemanie takie już nie istnieje.

Co to oznacza? Dokładnie tyle, że w okresie do 1-go roku to sprzedawca musi udowodnić swoje racje. Aby poprzeć je wiarygodnymi argumentami, dobrze byłoby przedstawić opinie specjalistów, ekspertyzy czy analizy. Po okresie jednego roku w ten sam sposób swoich racji powinien dochodzić konsument. I to właśnie jest sprawą dość kluczową, dlatego, że przy produkcie, którego regularny serwis nie był świadczony, a w dodatku o niezbyt wysokim segmencie cenowym, koszt powyższych działań mógłby przekroczyć koszt samego produktu. To oznacza, że najzwyczajniej w świecie byłoby to nieopłacalne. Otwarła się zatem przed nami furtka pozwalająca gwarancję wypisać z jednorocznym okresem akceptowalności. W tym przypadku klient mógłby dochodzić swoich praw zarówno z powodu gwarancji przed producentami, jak i rękojmi od sprzedawcy, co nie robiło by nam różnicy; natomiast po tym okresie, w praktyce oba te działania byłyby nieskuteczne.

Czy warto skrócić okres rękojmi?

My osobiście, mimo pokusy zastosowania takiego rozwiązania, nie zdecydowaliśmy się na nie. Pozostawiliśmy Klientowi tym samym możliwość dokonywania reklamacji przez okres pełnych 2-ch lat. I ostatecznie tego wcale nie żałujemy. W naszym przypadku, poza moralnym poczuciem zachowania uczciwości wobec klientów, zwyczajnie okazało się, że produkt w tym okresie po prostu się nie psuje. Zwyciężyliśmy więc podwójnie. A wiedza pozostała.

Z ciekawostek, o których warto wspomnieć: jeżeli wadliwy towar został wymieniony na nowy, bądź naprawiony, otrzymuje nowy okres gwarancyjny, taki jak poprzednio. Jeżeli wymieniony został tylko jeden z elementów produktu, to nowa gwarancja obejmować będzie tylko ten właśnie element.

To była tylko jedna spośród wielu perypetii, które być może będę miał jeszcze okazję opisać. Dzielę się nią głównie po to, aby pokazać, że wiele zagadnień wydawałoby się niezwykle prostych. Po głębszej analizie mają w sobie jednak niejednoznaczności i ukryte dna, których odkrycie może zająć sporo czasu i energii. My, na szczęście, nie byliśmy w tych działaniach sami i miał nam kto w tych kwestiach podpowiedzieć i je unormować.

Oczywiście, mam też nadzieję, że niektórym ten tekst pomoże choć w podstawowym stopniu nakreślić zagadnienia rękojmi i gwarancji oraz idących za nimi odpowiedzialności producenta i sprzedawcy względem klienta.

Po bardziej szczegółowe opracowania odsyłam do informacji umieszczanych na stronach rządowych, min.: